wtorek, 29 marca 2016

Od Saphiry


Była to ciemna lecz ciepła noc. Leciałam właśnie pod chmurami , oglądałam lasy i łąki oraz piękny, wielki , srebrny księżyc odbijający się w jeziorze. Niestety księżyc tak mnie uraczył że zaczęłam się obniżać, szybko ogarnęłam się i z całej siły machnęłam swoimi potężnymi skrzydłami. Wzbiłam się nagle wysoko , poszybowałam przed siebie. Nagle przede mną drzewo jakby nagle wyrosło z ziemi , uderzyłam w nie . Zaczęłam spadać krzycząc ze strachu , spadałam bezwładnie, z tego co wiem chyba zemdlałam. Spadłam na ziemię , tak myślałam . Wstałam ociężale , otrzepałam się i spojrzałam na dół . Pode mną leżał basior , oszołomiona odskoczyłam z krzykiem.
- Em.. ? - Basior oczekiwał na odpowiedź.
- A... tak , jestem Saphira , przepraszam , uderzyłam w drzewo . - Powiedziałam śmiejąc się pod nosem . Jednak mój zapał ostudził przerażająco poważny wzrok basiora . 
-Tak , zauważyłem.- Powiedział wciąż poważny. 
- "Jego niebieskie ślepia potrafią zabić! " - Pomyślałam . - Przepraszam . -Musiałam w końcu coś powiedzieć. Basior wyglądał jakby wciąż coś ode mnie oczekiwał .
-Nie ma sprawy , to wypadek . A, jestem Belligerent . - Basior powoli odszedł.
- Poczekaj ! - Krzyknęłam sama z siebie.
-Tak? - Basior zatrzymał się , odwrócił łeb i spojrzał na mnie. 
-Em..... - Próbowałam najszybciej coś wymyślić . - Jesteś sam? - Spytałam.
-A.. że co ? - Spytał zdezorientowany .
-Nie , nie ! To nie to co myślisz. Chodziło mi o to czy jesteś samotnikiem czy należysz do watahy! -Starałam to czym prędzej sprostować .
-A....tak . Jestem alfą jednej watahy. -Stwierdził dość obojętnie . 
-Woow. - Nie mogłam ukryć swojego zdziwienia . 
- Chodź , pokażę ci ją . -Poszedł w tą samą stronę co wcześniej . 
-Dobra ! - Powiedziałam już dużo luźniej .
<Belligerent ? >

Od Rozalie CD Eris


Uśmiechnęłam się ciepło. Nareszcie spotkałam jakąś waderę. 
- Witaj. Jestem Rozalie. - odpowiedziałam.- Szłam na spacer i przypadkowo kamienie spadły i narobiłam trochę hałasu. Ja i ta moja niezdarność.- dodałam widząc minę Eris, która pytała "Słyszałaś ten hałas?"
- Nie szkodzi. - odparła- Usiądź. Porozmawiamy. 
Posłusznie usiadłam i zaczęłam się rozglądać po jaskini. Muszę przyznać, iż była bardzo ładna. Potem napotkałam wzrok Eris, która powiedziała:
- Poczekaj. Zaraz przyniosę coś do przekąszenia. - Ja automatycznie wstałam, by pomóc. 
Eris przytrzymała mnie łapą i powiedziała, że ona jest gospodarzem i ona ma coś upolować, a ja jestem gościem i mam spokojnie czekać. 
Tak też zrobiłam. Po kilku minutach Eris przyszła z sarną, najwidoczniej przed chwilą upolowaną. 
- Jedz.- powiedziała i zabrała się do jedzenia. 
Jak zjadłyśmy spytałam:
- Może się przejdziemy?
<Eris?>

Od Hiyori CD Belligerenta


Odzyskałam przytomność, ale mimo to było mi co najmniej słabo. Chciałam wstać i iść znów gdzieś przed siebie, szukając swojego miejsca na ziemi jednak nie miałam na to siły. Otwarłam oczy nieco próbując złapać kontakt ze światem, było już dość ciemno, ale mimo wszystko coś rozjaśniało, zobaczyłam przed sobą płomienie i nieco się wystraszyłam. Instynktownie stworzyłam wokół siebie wodną tarczę – nie chciałabym się spalić żywcem. Po kilku sekundach otworzyłam szeroko swoje dzikie, jasnoszare oczy i rozejrzałam się wokoło. Jako pierwszą ujrzałam palącą się gałąź drzewa, potem spostrzegłam inne, leśne rośliny i zaczęłam kojarzyć fakty. Widząc na ziemi obok mnie krew przypomniałam sobie co się ze mną stało. Spojrzałam na swój bok cicho sycząc z bólu, jednak fakt, że moja rana była opatrzona bardzo mnie zdziwił. Opuściłam głowę i spróbowałam wstać. Oparłam się na przednich nogach, które bardzo drżały i szybko podniosłam resztę ciała z ziemi, przenosząc szybko swój ciężar na tylne kończyny. Spostrzegłam dość ciemno umaszczonego wilka z jasnymi ,świecącymi oczami. Miałam tylko nadzieje, że to nie jest jeden z tych basiorów, przez których tu się znalazłam. Po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że to on jest stwórcą ognia i ma wszystko pod kontrolą. Gdyby chciał mi coś zrobić zapewne już dawno by to zrobił dlatego więc opuściłam swoją tarczę. Opuściłam nieco głowę patrząc na wilka nieco od dołu. 
- Kim jesteś? – zapytałam cicho i nieco niepewnie lekko się wycofując. Dałam sobie chwilę czasu na obeznanie terenu. Spojrzałam potem w oczy basiora, których blask nieco mnie oślepiał jednak dało się do nich z czasem przyzwyczaić. Odsunęłam się nieco od ognia, który mimo tego, iż mnie nie dotykał nieco mnie parzył.
- Tobie mam zawdzięczać pomoc? – Zapytałam po czym wzięłam głęboki wdech, czego szybko pożałowałam. Upadłam na ziemię, czułam się tak bezsilna jak nigdy wcześniej. Kula, którą oberwałam chyba nieco uszkodziła mi płuca. Było mi nieco wstyd, mój towarzysz zapewne stwierdził, że jestem beznadziejna i słaba widząc mój upadek.

Od Eris CD Rozalie


Basior wyraźnie zaznaczył ,że TYLKO pokażę mi miejsce polowań.Zresztą na nic innego nie liczyłam.Tuż po dotarciu na miejsce zniknął.Tuż przed tym zanim Belligerent ,,wyparował" zdążył wymamrotać ,,Mam nadzieję ,że więcej już jej nie spotkam".To najwyraźniej nigdy nie miało być wypowiedziane.Prychnęłam.Mimo wszystko byłam wdzięczna za pokazanie mi tego miejsca.
-Dziękuję...-wymamrotałam,wiedząc ,że i tak mnie nie usłyszy.Skupiłam swój wzrok na sarnie,która była najdalej od stada.Skorzystałam z podróży cieniem i w ten sposób znalazłam się tuż za nią.
-Witam.-powiedziałam.Zwierzyna natychmiast odwróciła się w moją stronę.Jednak nie zdążyła uciec ,ponieważ pogryzłam ją w kończyny.Teraz leżała i przerażonym wzrokiem wpatrywała się we mnie.Stado już dawno zdążyło uciec.Zaczęłam się z nią bawić.Najpierw podrapałam ją po pysku.Kiedy byłam już pewna ,że ofiara błaga o śmierć,rozerwałam jej tchawicę.Po tej czynności zabrałam się za posiłek.Nie zjadłam za wiele.Spojrzałam w niebo.Księżyc już dawno był na górze.Nieśpiesznym krokiem ruszyłam do swojej jaskini.Po dotarciu tam znalazłam sobie wygodny kąt i zwinęłam się w kłębek.Zamknęłam oczy i udałam się w objęcia Morfeusza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziły mnie jakieś hałasy.Wstałam i rozciągnęłam się.Spojrzałam w stronę wejścia do jaskini i automatycznie się uśmiechnęłam.Stała tam biała wilczyca.Była nowa.
-Witam.Mam na imię Eris.-dla wader byłam raczej miła...Basiory to inna sprawa.Czym więcej kobiet tym lepiej.

Od Rozalie CD Zack


Po przygodzie ze smokiem, zaczęłam już się ich nie bać. Zawsze widziałam je ze strony maszyn zdolnych nie tyle do zabijania, ale jeszcze do zniszczenia wszystkiego na swojej drodze. Bezwzględne, bez litości i bez uczuć (oprócz wściekłości, furii i innych takich uczuć). A teraz? Teraz poznaję ich dobrą stronę. I widzę w ich oczach uczucia ciepłe. No ale do rzeczy. Wróciłam do swojej jaskini i oparłam się o jej wewnętrzną ścianę. Potem głęboko odetchnęłam. Przeżyłam coś takiego o czym nawet nie mogłam marzyć (dosłownie). Poszłam spać, a następnego dnia coś mnie bardzo ciągnęło nad Strumyk Spokoju. Musiałam koniecznie pomyśleć. No to poszłam. Tam spotkałam znajomego mi wilka. Niee. Nie Belligerenta. Zack'a. 
- Cześć Zack!- powiedziałam.- Coś często się spotykamy.
<Zackuś? XD :3>

poniedziałek, 28 marca 2016

Od Belligerenta CD Eris


-Doceniam to,że mnie poprosiłaś.-Mówiąc to spojrzałem na
waderę zimnie.Czyli tak jak zwykle,więc powinna być zadowolona.
Mało kogo obdarowywałem moim zimnym lecz naturalnym spojrzeniem.
Może brzmi to żałośnie,ale taki to już jestem.
-Więc mogę Ci pomóc,ALE tylko pokażę Ci miejsce polowań i zniknę.-
Powiedziałem spokojnie.Mówiąc to,że zniknę miałem znaczenie dosłowne, nie chodziło tu wcale o przenośnię.Po prostu zamierzałem zniknąć. Bez zbędnych słów ruszyłem w stronę krzaków.Wadera chyba za mną nie szła.
-Nie zamierzam czekać.-Dodałem po chwili.Zaraz po moich słowach wyraźnie poczułem czyjąś obecność bez odwracania się.Biegliśmy w milczeniu. Koniec końców dotarliśmy nad Góry Kwiecia.Było tam mnóstwo zwierzyny. To fakt,lecz ów zwierzyna reagowała na najmniejszy bodziec.Co za tym idzie upolowanie jej graniczy z cudem.No co?Zaprowadziłem w miejsce polowań?Tak.Więc to czy coś nawinie się jej na ząb czy też nie to nie moja sprawka.Tak jak obiecałem tak to też zrobiłem.W ułamku sekundy zmaterializowałem się w jaskini.Westchnąłem głośno po czym zacząłem czytać książki.Miałem szczerą nadzieję iż nie natknę się już na ów waderę.

Od Belligerenta CD Hiyori


Usłyszałem jakiś huk.Najprawdopodobniej jego źródłem była ludzka broń..Której swoją drogą nienawidziłem bardziej niż ludzi.To ona zabrała mi rodzinę.Ruszyłem bezmyślnie w stronę huku jak dzikie zwierze którym jestem.Biegłem nie zważając na to,że pokonałem jakieś dobre trzy kilometry. Miałem kondycję więc zadyszka mnie nie złapała lecz gnaty lekko chrupały.W końcu wbiegłem w krzaki. Rozejrzałem się
wokoło.Leżała tam ranna wadera,jednakże coś zaciekawiło mnie bardziej a mianowicie trop psów. Moje zmysły się wyostrzyły.Szedłem w ciszy za śladami psów.W pewnym momencie wybiegłem na jakąś polanę.
Spotkałem wzrok beagla który zaczął się rwać na mój widok. Ja bez względu na to iż stał koło niego dwunożny zacząłem mknąć ku niemu.Pies zerwał się ze smyczy i zaczął do mnie biec. Skoczył,lecz ja nie pozostałem mu dłużny.Wyminąłem pysk psa w powietrzu i zatopiłem kły w jego szyi powalając go przy tym na ziemie. Wraz z upadkiem na ziemię łeb psa wygiął się nienaturalnie i chrupnął. Szybko nakierowałem wzrok na broń człekokształnego.Nieznajomy wycelował we mnie.Postąpiłem głupio i mimo tego zacząłem biec w jego stronę. Nie wiedziałem co mi grozi więc też nie mogłem za bardzo manewrować. Huk.Ku zdziwieniu człowieka nie zatrzymałem się.Dostałem w łapę,pewno przeciętny wilk chociażby zaczął kuleć.Lecz nie ja.Ów dwunożny zaczął trząść odnóżami dziko.Naprężyłem łapy i skoczyłem na niego.Tyle.Wiadomo co dalej. Nikogo więcej nie ujrzałem.Spojrzałem spokojnie na ranę.Po chwili zorientowałem się iż znajduje się w niej mała kulka.Zacząłem grzebać pazurem w łapie.Chwilę potem przypatrywałem się kulce.Postanowiłem to zbadać.Wracając przypomniało mi się o waderze która swoją drogą mnie nie obchodziła."Jej życie,jej problemy.-Pomyślałem. Wróciłem do jaskini i opatrzyłem ranę.Odkąd dołączyło więcej wilków nie musiałem martwić
się o tereny,gdyż co i róż ktoś się nimi przechadzał.Stwierdziłem,że ruszę z pomocą waderze. Miałem tylko nadzieję,że nie okaże się pustą wilczycą która myśli iż jest w stanie pokonać każdego.Nie trawiłem takich wilków.Póki co w mojej watasze nie na trafił się ani jeden taki osobnik.Jednakże za młodu w barach,pubach a nawet w mojej watasze roiło się od takich,a wadera chyba była z mojego rocznika.Chyba.Może tylko ją nieumyślnie postarzyłem.Zabrałem apteczkę i ruszyłem w stronę rannej.Po podróży dotarłem do miejsca.Szybko zająłem się raną.Wyglądała na osłabioną więc upolowałem jej jelenia.Chyba normalnie miałem dzisiaj dzień łaski.Przeważnie nikomu nie pomagam,a w szczególności obcym.Położyłem stworzenie przed waderą po czym podpaliłem je wzrokiem.Podpaliłem również jedną z gałęzi drzew,jednakże nie pozwalałem na rozproszenie się ognia.Dla niewtajemniczonych mogłoby to wyglądać jak początek pożaru.Zasiadłem przed waderą i czekałem na jej obudzenie raz gasząc ogień raz go rozpalając.W końcu musiałem wydusić z niej informacje o jej zamiarach oraz stwierdzić jakie potencjalne zagrożenie mogłaby stanowić.Gdybym ją tu zostawił a ta by uciekła nie miałbym takiej szansy.
<Hiyori?>