Po tym kiedy basior zostawił mnie samą w lesie zaczęło padać.
-Super...-mruknęłam.Byłam zmuszona schować się pod krzakiem.Siedziałam tam parę godzin.Nagle przede mną zmaterializował się Belligerent.
-Ty podła szujo...-wysyczałam.Miałam ochotę rozszarpać mu gardło.Skoczyłam na niego i przygwoździłam go łapami do ziemi.
-Nigdy.Więcej.Tak.Nie rób.-wysyczałam po czym z niego zeszłam.Przestało padać.Otrzepałam się z wody tak ,że większość jej wylądowała na alfie.Na mojej twarzy ponownie zagościł ironiczny uśmiech.
-Nie myśl sobie ,że ci zapomnę.-mruknęłam.Skupiłam swoją moc na tym by przywołać metalową sieć.Basior niczego się nie spodziewał więc szybko zawisł na drzewie uwięziony w moją pułapkę.
-Ha,ha...I jak się wisi?-zapytałam.
-Uwolnij mnie.-warknął.
-Skoro tak prosisz...To nie.-po tych słowach zniknęłam w cieniu.Czemu nie zrobiłam tego od razu?Pojęcia nie mam.Jeśli coś go zeżrę..To czy to będzie moja wina?Nie.Prychnęłam.Znowu znalazłam się w tamtym lesie obok Pana Alfy.Pstryknęłam palcami i sieć zniknęła,przez co basior wylądował na ziemi.Szybko ,,teleportowałam się" na drzewo.To tak na wszelki wypadek,gdyby zechciał rozerwać mi gardło... Kolejny dowód na to ,że basiory są idiotami.Mimo wszystko...Poczułam się trochę głupio.
-Przep-przepraszam.-wysapałam.Ja nigdy nie przepraszam.Co on ze mną robi?A no tak.Jest alfą.Cholernym,wnerwiającym alfą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz