Basior wyraźnie zaznaczył ,że TYLKO pokażę mi miejsce polowań.Zresztą na nic innego nie liczyłam.Tuż po dotarciu na miejsce zniknął.Tuż przed tym zanim Belligerent ,,wyparował" zdążył wymamrotać ,,Mam nadzieję ,że więcej już jej nie spotkam".To najwyraźniej nigdy nie miało być wypowiedziane.Prychnęłam.Mimo wszystko byłam wdzięczna za pokazanie mi tego miejsca.
-Dziękuję...-wymamrotałam,wiedząc ,że i tak mnie nie usłyszy.Skupiłam swój wzrok na sarnie,która była najdalej od stada.Skorzystałam z podróży cieniem i w ten sposób znalazłam się tuż za nią.
-Witam.-powiedziałam.Zwierzyna natychmiast odwróciła się w moją stronę.Jednak nie zdążyła uciec ,ponieważ pogryzłam ją w kończyny.Teraz leżała i przerażonym wzrokiem wpatrywała się we mnie.Stado już dawno zdążyło uciec.Zaczęłam się z nią bawić.Najpierw podrapałam ją po pysku.Kiedy byłam już pewna ,że ofiara błaga o śmierć,rozerwałam jej tchawicę.Po tej czynności zabrałam się za posiłek.Nie zjadłam za wiele.Spojrzałam w niebo.Księżyc już dawno był na górze.Nieśpiesznym krokiem ruszyłam do swojej jaskini.Po dotarciu tam znalazłam sobie wygodny kąt i zwinęłam się w kłębek.Zamknęłam oczy i udałam się w objęcia Morfeusza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziły mnie jakieś hałasy.Wstałam i rozciągnęłam się.Spojrzałam w stronę wejścia do jaskini i automatycznie się uśmiechnęłam.Stała tam biała wilczyca.Była nowa.
-Witam.Mam na imię Eris.-dla wader byłam raczej miła...Basiory to inna sprawa.Czym więcej kobiet tym lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz